|
www.mieta.fora.pl
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
luk
Nie stara się
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:43, 30 Sty 2009 Temat postu: Tarnatos |
|
|
Czemu tu tak pusto w tym dziale? Nikt nic nie pisze? Nie wierze... Chyba już prędzej nikt nie zdobył się na odwagę, żeby pokazać swoje wypociny innym No, to ja będę pierwszy.
Piszę powieść, jakkolwiek źle to zabrzmi. Z początku było to opowiadanie, ale rozrosło mi się do takich rozmiarów, że sam nie potrafię tego objąć głową... Mój problem z pisaniem polega na tym, że mam czasem brylantowe pomysły, ale nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by przelać je na papier. Nie mogę znaleźć swojego stylu Tarnatos (to tytuł roboczy) jest jeszcze dość świeży i niedopracowany. 90% jest jeszcze nie napisane... To co zamieszczę to tylko mały fragmencik. Piszę raczej od końca (jakoś mnie tak wciągnęła końcówka...), więc z wiadomych powodów nie mogę dać wszystkiego co napisałem xD
Cytat: | Ellados stało w płomieniach. Młody elf nie był w stanie nic zrobić, mógł tylko bezczynnie stać i patrzeć. Na małym placyku, w centrum miasta, zewsząd otaczali go żołnierze.
- Rzuć miecz! - krzyknął jeden z nich, zapewne dowódca. Jego głos ledwie przebił się przez hałas panujący wokół.
Kobiety, dzieci, nawet mężczyźni. Wszyscy w panice uciekali z obleganego miasta, nie zwracając uwagi na przyglądającego im się elfa.
Tarnatos nie rzucił miecza. Wciąż dzierżył go w dłoni, a nawet mocniej zaciskał na nim palce. Dowódca zauważył to i dał swoim ludziom sygnał do ataku. Pięciu żołnierzy, a w tym dowódca, zacieśniali krąg wokół elfa. Tarnatos powoli obrócił się i spojrzał w oczy każdego z nich. Nadchodziła nieuchronna śmierć. Młody elf nie miał dość siły ani umiejętności, by stawić czoła pięciu wyszkolonym przeciwnikom. A jednak nie poddał się, nie wypuścił miecza. Wolał zginąć z honorem, podczas walki.
Najbliższy przeciwnik podniósł miecz, szykując się do oddania ciosu. Czas wydawał się płynąć wolniej. Tarnatos uratował się szybką paradą, obrócił w lewo i na ślepo ciął mieczem. Trafił. Przeciwnik wypuścił z dłoni miecz i krzycząc z bólu padł na kolana. Elf odwrócił się do czwórki pozostałych żołnierzy, lecz nieco zbyt wolno. Dowódca oddziału zranił Tarnatosa szybkim cięciem z prawej. Brudna płócienna koszula chłopaka nabrała czerwonej barwy tuż nad lewym łokciem.
- Tarnatosie! - krzyknął ktoś z oddali.
Elf nie wiedział, czy wołanie było prawdziwe, czy też to tylko wytwór jego wyobraźni.
- Tarnatosie!
Chłopak parował teraz kolejne ciosy cofając się, by móc rozejrzeć się wokół.
Jego brat, Lantilles, mierzył do żołnierzy z łuku. Tarnatos w mig pojął o co chodzi i odskoczył w tył. Lantilles wypuścił strzałę, trafiając jednego z żołnierzy w głowę. Martwe ciało padło natychmiast na bruk, wystarczająco już zalany krwią. Zostało jeszcze tylko trzech. Tarnatos wziął szeroki zamach i rozciął twarz jednemu z nich. Ciepła posoka zalała przeciwnikowi oczy. Oślepiony wywijał mieczem we wszystkich kierunkach. Elf wziął kolejny zamach, tym razem od dołu, rozrzynając żołnierzowi brzuch. Lantilles naciągnął w tym czasie kolejną strzałę i wystrzelił mierząc do dowódcy. Ten jednak schował się za własnym żołnierzem, szczęśliwie uchodząc życiem, czego nie można było powiedzieć o jego podwładnym. Tarnatos ponownie spojrzał w oczy żołnierza. Jeszcze chwilę temu, wiedział w nich żądzę mordu i pewność siebie, teraz był tam tylko strach. Dowódca odwrócił się i uciekł. Lantilles nie strzelał. Elfy w przeciwieństwie do ludzi nie lubią zabijać.
Bracia spojrzeli na siebie.
- Gdzie ojciec? - zapytał Tarnatos, podbiegając z zakrwawionym mieczem w ręku.
- Na farmie.
Obaj pobiegli we wschodnim kierunku, do rodzinnego domu, który podobnie jak reszta miasta, dawno już stanął w płomieniach.
***
- Ojcze! - krzyknęli razem bracia.
Nie zastanawiając się wcale, ruszyli by wbiec do płonącego domu, przepełnieni najgorszą myślą.
- Stójcie!
Odwrócili się zdziwieni. Nieopodal stał Henwes, ich ojciec, podtrzymywany przez nieznanego im człowieka.
- Musimy uciekać – powiedział człowiek bez ogródek. - Wskakujcie na konie.
Był ranny w kilku miejscach i zmęczony.
- Kim jesteś? - to nazbyt oczywiste pytanie wyszło z ust Tarnatosa.
Nieznajomy był człowiekiem, a więc przynajmniej teoretycznie powinien być po stronie wroga.
- Możecie mnie nazywać Zielarzem.
- Nie ma czasu chłopcy. Ten człowiek ocalił mi życie. - przerwał im Henwes
Zielarz ruchem głowy wskazał kilka koni, należących do armii króla Fergusa. Bracia od razu zrozumieli co też się tu wydarzyło.
Towarzysze wzięli konie i jechali za Zielarzem, który prowadził ich przez pola porośnięte żytem, pszenicą i chmielem. Henwes jechał jako drugi w kolumnie. Jego ranna noga nie pozwalała kompani jechać zbyt szybko. Po trzech godzinach, podczas których nikt nie odezwał się ani słowem, towarzysze zatrzymali się na niewielkiej łące.
- Powinniśmy odpocząć – powiedział Zielarz.
- Nic mi nie jest, to tylko zadrapanie. - odparł Henwes, czując na sobie wzrok człowieka.
- Zadrapanie, które mocno krwawi. Tam jest niewielki lasek – Zielarz wskazał północy kierunek. - Przenocujemy tam. Słońce zbliża się ku zachodowi. Wątpię, żebyśmy zdążyli dotrzeć do Glesmon przed nocą.
Wszyscy wiedzieli, że czym prędzej powinni uciekać jak najdalej od splądrowanego Ellados, przed posuwającą się na północ armią króla, ale nikt nie oponował. Nogę ojca trzeba było opatrzyć, tak jak i rany pozostałych.
Towarzysze wjechali do lasu i zsiedli z koni.
Lantilles, jako jedyny, nie ucierpiał w starciu z żołnierzami, więc poszedł po drewno. Henwes usiadł pod drzewem i szykował miejsce na ognisko, a Tarnatos i Zielarz oporządzali konie.
Pytania kotłowały się Tarnatosowi w głowie, tak że nie wiedział od czego zacząć.
- Nie popieram króla – wyprzedził go Zielarz, luzując popręg swojej gniadej klaczy. - Fergus jest potwornie chciwy i zachłanny. Jego żołnierze zabili moją rodzinę. Patrzyłem jak umierają, nie mogąc nic zrobić.
Chociaż w tym co mówił było wiele cierpienia, jego porośnięta lekkim zarostem twarz nie wyrażała żadnych emocji, a może wręcz przeciwnie – wszystkie naraz. Patrzył tylko w dal, pogrążając się w przykrych wspomnieniach.
Tarnatos nie wiedział co powiedzieć. Jego życie było spokojne, pozbawione trosk i problemów. Żył z bratem i ojcem, jedynie bez matki, która zmarła, gdy był jeszcze dzieckiem. Żył, właściwie niczym się nie przejmując, aż do niedawna. Ledwie kilka godzin temu stracił dom, farmę, całe miasto w którym urodził się i mieszkał przez całe życie. Mimo to czuł głęboki smutek, nic bardziej przykrego. Wszystko to było jedynie rzeczami, które można było zdobyć na nowo. Był rad, że nie stracił żadnej bliskiej mu osoby.
- Przeszukaj te juki. - powiedział Zielarz, wskazując konie – Może któryś z żołnierzy miał coś do jedzenia.
- Hej! - wykrzyknął Lantilles, wychodząc z gęstych krzaków. - Patrzcie co znalazłem.
Trzy zaciekawione głowy odwróciły się w stronę elfa, trzymającego w rękach zwierzę.
Zielarz zaśmiał się.
- Złapałeś zająca? Jak? Wpadł Ci pod nogi i wywróciłeś się?
- Możesz się śmiać, ale dzięki mnie i kłusownikom nie pójdziemy spać głodni.
- Daj go, zaopiekuję się nim. Przynieś w tym czasie to drewno, bo inaczej będziemy zmuszeni jeść na surowo.
- Ha! Znalazłem chleb – przerwał im Tarnatos, wyciągając z juki pół bochenka.
Zielarz zaśmiał się ponownie.
- Kolacja godna władcy, zważywszy na warunki jakie tu mamy.
***
Po zabandażowaniu ran, żaden z towarzyszy się nie odzywał. Wszyscy zajęci byli pałaszowaniem potrawki z zająca, popijając wodą z żołnierskich bukłaków i przegryzając nieco czerstwym chlebem. |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mint
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Polski
|
Wysłany: Sob 17:52, 31 Sty 2009 Temat postu: Re: Tarnatos |
|
|
luk napisał: | Mój problem z pisaniem polega na tym, że mam czasem brylantowe pomysły, ale nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by przelać je na papier. |
Doskonale to rozumiem
Czytało się świetnie, szkoda że na komputerze, bo aż mnie oczy rozbolały, ale masz talent Większość czytanych przeze mnie powieści chowa się przy tym. To jest całość, którą napisałeś, czy tylko fragment?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peach
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Nie 23:59, 01 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo rzadko się zdarza, żeby historia wciągnęła mnie po przeczytaniu tak krótkiego fragmentu, a tobie się udało. Naprawdę cię podziwiam no i czekam na więcej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mint
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Polski
|
Wysłany: Śro 21:24, 06 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
nawet nie przeczytałaś...
oszukujesz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peach
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Czw 10:51, 07 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Ty też nie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mint
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Polski
|
Wysłany: Czw 17:19, 07 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
ejj no bez takich, ja przeczytalam ;p
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peach
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Pią 0:00, 08 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Serio? To może ja też? Nie pamiętam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mint
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Polski
|
Wysłany: Pon 19:27, 11 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
nie, obie nie przeczytałyśmy, ale ja przynajmniej nadal udaję, że to zrobiłam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Peach
Administrator
Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Stąd
|
Wysłany: Wto 10:57, 12 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
AHAHAHAHAHHAHH
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group deox v1.2 //
Theme created by Sopel &
Download
|